Moja córka poszła do I klasy mając 6 lat. Poszła właściwie na własną prośbę. Nie wyobrażała sobie kolejnego roku spędzonego w przedszkolu. W 15 osobowej klasie jest jedynym 6-cio latkiem, a należy do najlepszych uczniów, są natomiast w klasie 7 latki które mają problemy z nauką. Wiek nie jest zatem głównym wyznacznikiem tego czy dziecko sobie poradzi czy nie. Córka nie ma też problemów z kontaktami, z bądź co bądź starszymi dziećmi.
Myślę że każdy rodzić który interesuje się swoim dzieckiem, zna opinię pedagogów pracujących w przedszkolu, sam najlepiej oceni czy powinno ono pójść wcześniej do szkoły czy lepiej dać mu więcej czasu, jeśli oczywiście ma wybór. Nie ma regóły.
Syn jest z grudnia 2007 r. i na pewno nie pójdzie wcześniej do szkoły. Zostaje w przedszkolu w zerówce - summa summarum i tak, idąc do szkoły we wrześniu 2014 r. będzie jeszcze 6-latkiem :diabelski_usmiech Więc w tym przypadku praktycznie i wilk syty (czyli MEN) i owca cała (czyli synek)
Doświadczenie to coś, co nabywamy chwilę po tym, gdy było nam najbardziej potrzebne. MOJA FURKA
Mieliśmy w zeszłym roku ten sam problem (raczej obawy przed zmianą ustawy) po tym nie było już dylematu. Stwierdziliśmy że nie będziemy zabierać dziecku dzieciństwa (choć pani w przedszkolu stwierdziła że z tej grupy wszystkie dzieci mogą iść do pierwszej klasy, nikt nie posłał dziecka do szkoły tylko do zerówki). Szkoła to już obowiązki, wcześniej skończy dłużej będzie pracował do emerytury (o to chodzi tym z rządu). Sporo osób co posłało dzieci do pierwszej klasy żałuje decyzji i jak by mieli jeszcze raz wybór posłali by do zerówki. Jak to mówią na naukę nigdy nie jest za późno :lol:
"Bądź uczynny, pomagaj innym - a wtedy wszyscy wokół pomyślą, że to co dla nich robisz, jest twoim zasranym obowiązkiem."
----------------------------------------------------
U mnie jeszcze jeden aspekt zdecydował. Młody dopiero tak od 7 miesięcy zaczyna chorować na takie typowe klimaty przedszkolne. Niech jeszcze rok odporności nabiera, bo 3 tygodnie przerwy w przedszkolu to nic, natomiast w szkole to już jest z czym walczyć.
Problem niestety jest nieco głębszy
1. Szkoły nie są przygotowane do reformy zarówno programowo jak i logistycznie . Popatrzcie w jaki sposób poprzez zabawę w przedszkolach przemyca się wiedzę, w szkole tego nie ma - bo trzeba wyrobić normę (przepraszam zrealizować program) poza tym nie mam osobnych nauczycieli do 5-6 latków tylko jeden człowiek uczy dzieci od 5-9 roku życia gdzie różnica w rozwoju jest znaczna (moim skromnym zdaniem jeśli chcemy 5 latki posyłać do szkoły powinno się zlikwidować gimnazja a podzielić podstawówkę na dwa osobne "rozdziały" do 15 roku życia dzieci).
Logistycznie natomiast w większości szkół nie da się rozdzielić młodszych od starszych. Zwrócicie uwagę że w przedszkolu jest w pewnym sensie "musztrowanie" dzieci czyli utrzymanie jakiś zasad przechodzenia, zachowania w danych sytuacjach i zazwyczaj nie puszcza się dzieci na tzw żywioł - czego o szkole nie da się powiedzieć ponieważ po dzwonku "wyrzuca" się dzieci na korytarze gdzie reguł brak a jak się zachować dziecko uczy się od innych - czego smutne efekty widać wszędzie wśród dzieci i młodzieży
Ja tylko dodam od siebie - mam córkę w pierwszej klasie - poszła w wieku 7 lat. Dziecko jest wzorowym uczniem, ale tylko dzięki temu, że po szkole wkuwa to co było na lekcji z babcią. Nauczyciele w dzisiejszych czasach nie potrafią zapanować nad tymi dziećmi. Co więcej - najważniejszy jest program, aby go przelecieć i tyle. Codziennie nowe słowa do wykucia na blachę - dyktando co czwartek. To jest jakaś paranoja. Za moich czasów do szkoły się chodziło z przyjemnością i w pierwszej klasie rzadko kto trójkę dostawał. A teraz? Trójka to powód do dumy, bo reszta klasy same jedynki i dwójki. Normalnie żenada. Nie wiem, co można z tym zrobić, chyba trzeba przenieść do prywatnej szkoły gdzie 1 nauczyciel = max. 10 uczniów a nie 30...
@Enriquez Dziwne to co piszesz.
U nas w w pierwszych klasach nie ma stopni są tylko jakieś obrazki. Zaliczone nie zaliczone (żeby nie stresować dzieci za bardzo chyba). Słyszałem że tak w większości szkołach jest.
"Bądź uczynny, pomagaj innym - a wtedy wszyscy wokół pomyślą, że to co dla nich robisz, jest twoim zasranym obowiązkiem."
----------------------------------------------------
Enriquez, jestem w szoku, że aż tyle się zmieniło od mojego pobytu w I-III. Do końca I semestru w III klasie dostawaliśmy pieczątki ze słoneczkami (ładnie, dobrze, bardzo dobrze, nie pamiętam dokładnie), dopiero w II semestrze III klasy wychowawczyni wprowadziła nam zbliżony do "normalnego" system oceniania.
Ten etap nauczania wspominam chyba najlepiej, moja wychowawczyni była niesamowita, aż chciało się uczyć. Do tej pory, większość mojej dawnej klasy z przyjemnością Ją odwiedza, gdy jest ku temu okazja.
Z tym jak istotne jest pojęcie programu walczę codziennie w LO. Nieważne jest to czy będziemy coś umieć, czy też nie. Liczy się to, że lekcje zrealizowano, później można zrobić sprawdzian, klasówkę i o tym zapomnieć. Nauczyciele są coraz bardziej odczłowieczeni i oddaleni od uczniów nie tylko przez stosy papierów, które muszą wypełniać. Brakuje ludzi, którzy chcą uczyć, robią to z pasji, powołania.
Przez "odczłowieczenie" systemu nauczania, tracą uczniowie. Nauczyciel nie może być tylko osobą, która sucho przekazuje informacje, równie dobrze, można byłoby to zrobić w domu.
Pierwszym krokiem w złym kierunku było utworzenie gimnazjów. To najbardziej chora instytucja w polskim szkolnictwie. Uczeń gimnazjum czuje się prawie jak dorosły, w końcu nie jest już w podstawówce, a tak naprawdę to jeszcze dziecko mające tylko 13 lat...
Z tym jak istotne jest pojęcie programu walczę codziennie w LO. Nieważne jest to czy będziemy coś umieć, czy też nie. Liczy się to, że lekcje zrealizowano, później można zrobić sprawdzian, klasówkę i o tym zapomnieć. Nauczyciele są coraz bardziej odczłowieczeni i oddaleni od uczniów nie tylko przez stosy papierów, które muszą wypełniać. Brakuje ludzi, którzy chcą uczyć, robią to z pasji, powołania.
podziękuj paniom z ministerstwa. generalnie przez moment w edukacji ok. 2000 roku była tendencja do zmniejszania papierologii, ale po romku, który g***o wiedział i jedyne co potrafił, to konferencje prasowe - nastały panie, które mnożą papiery jak króliki potomstwo. jak zajmiesz się papierami, to Ci nie starczy czasu na edukację.
Przez "odczłowieczenie" systemu nauczania, tracą uczniowie. Nauczyciel nie może być tylko osobą, która sucho przekazuje informacje, równie dobrze, można byłoby to zrobić w domu.
urok polskich szkół - zostali generalnie ci, którzy radzą sobie w papierologii, a niekoniecznie bawi ich spędzanie czasu z młodzieżą. dodatkowo to LO - "się nie podoba, to se znajdź inną szkołę" - częste podejście w tzw. elitarnych szkołach
Pierwszym krokiem w złym kierunku było utworzenie gimnazjów. To najbardziej chora instytucja w polskim szkolnictwie. Uczeń gimnazjum czuje się prawie jak dorosły, w końcu nie jest już w podstawówce, a tak naprawdę to jeszcze dziecko mające tylko 13 lat..
tu się nie zgadzam; problemem z etapem gimnazjum jest to, że w tym wieku młodzieży potrafi dobrze odwalić, a nie ma przepisów egzekwujących cokolwiek - młodzież ma prawo, ale nie ma obowiązków do 18r.ż. - nawet nie można bez kolejnego miliarda papierów przenieść takiego delikwenta do innej szkoły. a jeśli to jego/jej rejonowa, to i tak po ew. wyrzuceniu z innej placówki należy go z powrotem przyjąć. bardzo kurde wychowawcze.
Problem niestety jest nieco głębszy
1. Szkoły nie są przygotowane do reformy zarówno programowo jak i logistycznie . Popatrzcie w jaki sposób poprzez zabawę w przedszkolach przemyca się wiedzę, w szkole tego nie ma - bo trzeba wyrobić normę (przepraszam zrealizować program) poza tym nie mam osobnych nauczycieli do 5-6 latków tylko jeden człowiek uczy dzieci od 5-9 roku życia gdzie różnica w rozwoju jest znaczna (moim skromnym zdaniem jeśli chcemy 5 latki posyłać do szkoły powinno się zlikwidować gimnazja a podzielić podstawówkę na dwa osobne "rozdziały" do 15 roku życia dzieci).
Logistycznie natomiast w większości szkół nie da się rozdzielić młodszych od starszych. Zwrócicie uwagę że w przedszkolu jest w pewnym sensie "musztrowanie" dzieci czyli utrzymanie jakiś zasad przechodzenia, zachowania w danych sytuacjach i zazwyczaj nie puszcza się dzieci na tzw żywioł - czego o szkole nie da się powiedzieć ponieważ po dzwonku "wyrzuca" się dzieci na korytarze gdzie reguł brak a jak się zachować dziecko uczy się od innych - czego smutne efekty widać wszędzie wśród dzieci i młodzieży
Wlasnie o ten problem glownie chodzi, a nie to czy dziecko sobie poradzi czy nie z programem nauczania.
Niech dzieci beda dziecmi i maja jak najwiecej z tego dziecinstwa.
I nie powinno im sie tego zabierac, tylko dlatego ze jeden baran z drugim sobie wymyslil, ze jak bedziemy pracowac rok wczesniej to im sie slupki lepiej beda zgadzac... :evil:
"...Amnezja to łatwo tak zapomnieć co i gdzie i jak
Amnezja to łatwo gdzieś tak swoją chwałę na przód nieść" STOP ECO-TERRORISM!
No to 3/4 z nas ma gdzieś tą reformę i nie chce 6-latków w szkole. Ciekawe czy w skali ogólnopolskiej jest tak samo i czy nasi rządzący wezmą pod uwagę stosunek rodziców do tej zmiany...
Szkoły to niestety wrzód na dupie gmin, sprawdźcie sobie wydatki w waszych gminach i wyjdzie że przeszło połowa kasy idzie właśnie na tzw "edukację" (stricte na edukację niestety idzie niewielki procent z ogólnych wydatków, ale co tam po ch..j modernizować wszelkie instalację w budynkach co by mniej kasy szło w powietrze, zbudujmy nowe boisko z oświetleniem nocnym chociaż i tak po 18 tej nikt nie wejdzie- pod tym względem od poprzedniego ustroju wbrew pozorom mało się zmieniło). A jak wiemy jest kryzys i wydatki trzeba ciąć i poprzez durne rozporządzenia gnębi się dyrektorów którzy przerzucają wszystko na nauczycieli a oni zamiast uczyć pierdolą się z jakimiś sprawozdaniami i innymi głupotami, no i niestety dopiero na końcu jest dziecko.
Mój dobry kumpel jest nauczycielem matematyki (gimnazjum i liceum) i ostatnio opowiadał mi jak Pani kurator chciała wymóc jego zwolnienie na dyrektorze ponieważ odmówił jej po inspekcji poprawienia tematów które wpisał w dzienniku (ponieważ nie zgadzały się z planem nauczania) odpowiedział jej że nie zrobi tego ponieważ jest zatrudniony po to aby uczyć dzieci, a o tym że robi to dobrze świadczą wyniki jego uczniów (testy gimnazjalne, wyniki matur oraz osiągnięcia na różnego rodzaju konkurach międzyszkolnych) Dla mnie to jest chore.
[ Dodano: Wto 23 Kwi, 13 16:27 ]
Zamieszczone przez Purchawa
Wlasnie o ten problem glownie chodzi, a nie to czy dziecko sobie poradzi czy nie z programem nauczania.
Użyłeś magicznego zwrotu "Program Nauczania" to nie ma nic wspólnego z nauczaniem, to jest po prostu spis pobożnych życzeń mondrych głów oderwany od rzeczywistości bardziej niż Macierewicz na prochach.
Jesteśmy w podobnej sytuacji mając dzieci urodzone pod koniec roku kalendarzowego, dodatkowo moja córka ma problemy z poprawną wymową i nie wyobrażam sobie żeby szkoła w kształcie obecnym poradziła sobie z tym problemem .
Czytam ten wątek i się zastanawiam czy ja i moje dzieciaki mamy tyle szczęścia, czy wy macie założone czarne okulary.
Nie bede polemizował o gimnazjum, bo to nie ten watek. Ale podstawówka? Córka jest teraz w II klasie i nadal nie ma ocen tylko opisówka na koniec semestru. Za ocenę robi wpis typu "BARDZO DOBRZE" lub jego brak. I tak jest do końca III klasy - opis umiejetności ucznia, zwłaszca, że teraz przecież nie ma nawet przedmiotów jako takich. Polski wymieszany jest z matematyką, geografia itp.
Gmina jest biedna (wiejska) i nawet ostatnio obcięła fundusze bo coś tam nie przyszło z wawki... ale wychowawczyni potrafi się zająć dziećmi, potrafi je poprowadzić i poświecić im czas. Córka jest panią zachwycona, a ja nie narzekam.
Szkoła nie jest przystosowana? Maluchy (tj. zerówka i I klasa) mają oddzielną łazienką z obniżonymi umywalkami i odpowiedniej wielkości sedesami. W salach są odpowiednie stoliki i krzesełka. Co im wiecej potrzeba????????
Ktoś pisze że nauczyciel goni bo ma wyrobić plan. Cóż, musi wykonać to, co jest w planie i musi nauczyć dzieci tego co jest założone. W mojej szkole idą na bieżąco i jakoś nie słyszałem aby rodzice narzekali, że dzieci się nie wyrabiają z nauką.
Ja z córką nie siedzę nad książkami. Ona wraca ze szkoły i sama odrabia lekcje. Natomiast z synem (teraz w gimnazjum) zawsze lekcje odrabiała babcia, a teraz dzięki tej "opiece" musimy z żona ślęczeć nad książkami, bo synkowi się albo nie chce, abo nie rozumie... cóż, babcia za niego robiła, to teraz też czeka na gotowe
If we could convert bullshit into energy, we would be millionaires.
_______________________________________
a teraz doszła służbówka O III combi 2,0 150 KM
Ja z córką nie siedzę nad książkami. Ona wraca ze szkoły i sama odrabia lekcje. Natomiast z synem (teraz w gimnazjum) zawsze lekcje odrabiała babcia, a teraz dzięki tej "opiece" musimy z żona ślęczeć nad książkami, bo synkowi się albo nie chce, abo nie rozumie... cóż, babcia za niego robiła, to teraz też czeka na gotowe
Starsza córka ma 18 lat, oceny zawsze w okolicach 4-5. O ile dobrze pamiętam, trzeba było sporo siedzieć z nią nad lekcjami. Może nie w 1-3 klasie, ale potem jest z tym sporo roboty...
If we could convert bullshit into energy, we would be millionaires.
_______________________________________
a teraz doszła służbówka O III combi 2,0 150 KM
Komentarz